W szkole gimnazjalnej miałem kolegę Adama. Chociaż właściwszym słowem byłoby chyba słowo przyjaciel. Siedzieliśmy w jednej ławce, cały wolny czas robiliśmy coś razem i razem pakowaliśmy się w tarapaty.

Adam uwielbiał chodzić do bukmachera i pokazał mi na czym polega obstawianie zakładów. Wyjaśnił mi co to podpórka, handicap, combos. Oczywiście nam, gimnazjalistom nie wolno nawet było wchodzić do bukmachera, ale panie które tam pracowały zazwyczaj przymykały oko na naszą obecność.

Jedynie by obstawić zakład musieliśmy poprosić jakiegoś starszego od nas pana o przekazanie pieniędzy i listy typów kasjerce. Niespecjalnie przepadałem za tym sposobem wydawania kieszonkowego bo nigdy nie wygrałem żadnej znaczącej kwoty.  Adam całkiem nieźle znał się na sporcie, obstawiał zawsze większe kwoty ode mnie i zdarzyło się mu wygrać kilkadziesiąt, czasami kilkaset złotych. Oczywiście, jak to z hazardem bywa – często też przegrywał.

 

Od hazardu, przez narkotyki…

Po gimnazjum wylądowaliśmy w różnych liceach i widywaliśmy się coraz rzadziej. Adam czasami jeszcze wpadał na krótkie pogawędki. Któregoś razu bardzo mnie zaskoczył gdy pokazał mi woreczek strunowy w którym znajdowała się amfetamina. Powiedział mi, że niedawno wkręcił się w granie w pokera z kolegami na pieniądze i że gra mu się znacznie lepiej pod wpływem narkotyków. Z dużą ekscytacją opowiedział mi o przeżyciach jakie towarzyszą mu gdy gra w karty i weźmie sobie setkę (jedną dziesiątą grama amfetaminy).

Pamiętam, że byłem zszokowany, bo po pierwsze – nigdy wcześniej w życiu nie widziałem twardych narkotyków na własne oczy, po drugie – bo w życiu bym się tego po Adamie nie spodziewał, a po trzecie – idea grania w karty po tego typu środkach odurzających wydawała mi się jakaś absurdalna. Pomimo niedorzeczności sytuacji w której się znalazłem, nie moralizowałem mu, stwierdziłem tylko w swojej głowie – “jego sprawa”. To był błąd.

 

… do zamkniętego ośrodka leczenia uzależnień

Nie wspomniałem jeszcze, że Adam był też bardzo dobrym sportowcem. Kilka razy w tygodniu chodził na intensywne treningi. Często reprezentował Toruń w zawodach ogólnopolskich, zdarzały mu się też wyjazdy na imprezy międzynarodowe. Lubiłem jego opowieści z wyjazdów, bo często działy się tam śmieszne historie. Niektóre z nich miały w tle alkohol, ale nie dziwiło mnie to jakoś wtedy. Każdy w tym wieku robił głupie rzeczy nocując poza domem.

Adam podróżował często na zawody do Warszawy i Katowic i któregoś razu poprosił mnie żebym pożyczył mu konsolę przenośną, żeby się nie nudził w pociągu (to nie były jeszcze czasy telefonów komórkowych). Gdy jakiś czas później chciałem ją odzyskać, miałem problem by się z nim skontaktować. W jego domu nikt nie odbierał telefonu stacjonarnego ani domofonu.

To było wyjątkowo dziwne bo żył pod jednym dachem z bardzo liczną rodziną. Po jakimś czasie udało mi się dowiedzieć, że Adam został przymusowo wysłany przez rodzinę do prywatnej kliniki leczenia uzależnień.

Co więcej narobił sobie na osiedlu dużych długów i stąd lęk rodziny przez odbieraniem telefonów i domofonów. Mogłem się domyśleć co stało się z moją konsolą – Adam zamienił ją na narkotyki. To było dla mnie szokujące, że jak sądziłem mój najlepszy przyjaciel i najbliższy mi człowiek potrafił mnie tak perfidnie oszukać.

 

Czas rozliczyć się przeszłością

Po jakimś roku spotkałem Adama wracając ze szkoły. Opowiadał mi jak było w ośrodku leczenia uzależnień, jak wygląda odwyk hazardowy i narkotykowy, co robili w wolnym czasie itp. Na koniec rozmowy zapytałem go czy pamięta jeszcze o mojej konsoli, na co odpowiedział że przecież mi ją dawno zwrócił. Kolejny szok. Od tamtej pory nie mam z nim kontaktu.

Każdy zasługuje na drugą szansę ale pod warunkiem całkowitej szczerości i rozliczenia się z przeszłością. Usprawiedliwiam go jednak w swoich myślach, że po prostu sam nie pamięta albo nie był świadomy tego co z nią zrobił.

Sprawdź też leczenie alkoholizmu poznań